Sihanoukville – już piekło, czy jeszcze raj?

Sihanoukville – już piekło, czy jeszcze raj?

23 listopada 2021 0 przez Adrenaline

Sihanoukville przywitaliśmy z lekkim szokiem. Pisałem o tym już wcześniej, więc nie będę się ponownie pastwił stanem praktycznie wszystkiego, co znalazło się w zasięgu naszego wzroku po wylądowaniu w „Monte Carlo” Kambodży. Tym bardziej, że im dalej w las, tym bardziej nam się to wszystko podoba. Jedziesz do Azji i chcesz ja poznać prawdziwą, a nie taką którą widać z tarasu wypasionego hotelu? Cóż, musisz się przygotować na przygodę.

Wieczorem sprawdzaliśmy, co dziele się na ulicach samego miasta, zaliczyliśmy lokalny – czyli chiński – supermarket. Sam w sobie był mega doświadczeniem, bo generalnie wszystko, od produktów, do kwoty nabijanej na kasę było chińskie. Ale sprawdziliśmy też, co na grillach piszczy i co oferuje lokalny street food. No i jak zwykle było super. Zapiekana buła z nie-wiadomo-czym w środku za dolara zrobiła nam tak dobrze, że wszystko inne zaczęło nagle wyglądać rewelacyjnie. Jak człowiek dobrze zje, to świat wygląda od razu kolorowo.


Notice: Undefined index: align in /wp-content/plugins/advanced-ads/modules/gutenberg/includes/class-gutenberg.php on line 231
REKLAMA

Poznaliśmy psa, który leciał za nami przez 3 kilometry w jedną i 3 w drugą stronę odganiając inne psy. Te psy w Azji to jest jakiś problem. Są w Tajlandii, są też w Kambodży. Niestety bywają agresywne, więc trzeba na nie uważać. Ale mieliśmy swojego opiekuna, więc czuliśmy się komfortowo. Opiekun zapewne oczekiwał jakiejś zapłaty w postaci kawałka naleśnika. Niestety – kiedy już rozpoczęliśmy dyskusję z panią kucharką, która rozstawiła metalową beczkę podpalaną od spodu piekielnym ogniem, pies nagle zniknął. Może wyczuł, że z panią się nie dogadamy, bo ostatecznie zamiast kolejnej buły z nie-wiadomo-czym, dostaliśmy bułę z cukrem.

Dzień skończyliśmy na plaży przy molo i pomoście w Sihanoukville w małym barze, z REWELACYJNYM jedzeniem i łazienką w kształcie leja po bombie przykrytego deską. A następnego dnia przez chwilę popatrzyliśmy z naszego balkonu na bezkres morza i dziesiątki turystów z plecakami, czekającymi na kolejną łódź płynącą na okoliczne wyspy, po czym ruszyliśmy przed siebie. W kierunku nieznanym. Po to, żeby sprawdzić, czy Sihanoukville to rzeczywiście raj dla zagubionych dusz. Czy może już tylko chiński teren podbity pełen betonu i kasyn?


ZOBACZ TAKŻE: