Sihanoukville w Kambodży. Miasto kontrastów.
29 sierpnia 2020Sihanoukville w Kambodży to miasto kontrastów. Miasto, którego nie ma, a zarazem miasto, które jest wielkim placem budowy. Tak, jak cała Kambodża jest rozciągnięte na skali zamożności od całkowitego zera, do błyszczących lampionów w hotelowych barach i kasynach.
Wiecie już, jak do Sihanoukville dotarliśmy. Jeśli nie, możecie sprawdzić to w moim poprzednim wpisie:
ZOBACZ: Lecimy do Kambodży. Szybki skok z Bangkoku
Z pełną świadomością nie wybraliśmy obleganego przez turystów Siem Reap, ale właśnie południowe Sihanoukville. Po pierwsze dlatego, że lubimy pojechać w inną stronę, niż wszyscy. Po drugie, znaleźliśmy super ofertę na lot z Bangkoku. Siem Reap zostawiamy sobie na następny raz. Po Sihanoukville jedziemy do stolicy Kambodży – Phnom Penh, a więc do miasta, które pod rządami Pota było… zupełnie puste.
Z Sihanoukville planowaliśmy początkowo ruszyć dalej, na jedną z okolicznych wysp, które miały być oazą spokoju z dziewiczymi plażami na całkowitym odludziu. Jednak informacje sprzed kilku lat okazały się zupełnie nieaktualne. Wyspy nie są już puste. Oczywiście w porównaniu do większości wysp w Tajlandii wciąż daleko im do jakiejkolwiek cywilizacji, ale to już nie jest to…
Z Sihanoukville każdego dnia odpływają łodzie pełne backpackersów. Backpackersi to zresztą jedyna pozostałość z opowieści o „50 cent bars”, w których można było za kilka złotych spędzić cały dzień i cieszyć się wszystkim i niczym.
No więc zostajemy w Sihanoukville. To przedziwne miejsce, pełne biedy i przepychu mimo wszystko wciąga. Wciągają ludzie, wciąga atmosfera, wciągają małe bary, restauracje i uliczne jedzenie, którego – jak w całej Azji – jest pod dostatkiem. I oczywiście jest doskonałe. Będziemy tu kilka dni i zamiast potraktować Sihanoukville w Kambodży jako punkt noclegowo-tranzytowy, zapuścimy się w jego najskrytsze zakamarki.
Zostawiamy rzeczy w hotelu i dajemy nura w ciemne i zakurzone ulice.
Nie zapomnijcie o polubieniu mediów społecznościowych Peaceful Adrenaline: