No to macie przechlapane
23 maja 2012Z natury jestem spokojny i opanowany. Może nawet za bardzo, bo jak powiedział mi niedawno Pan Doktor, czasem dobrze wszystko z siebie wyrzucić. Z szacunku dla swojego własnego zdrowia, zatem wyrzucam.
OBRAZEK
Środa, 23 maja, godzina 8:35 rano. Zjazd z warszawskiej jak-ją-nazywają-obwodnicy w okolicach Cmentarza Powązkowskiego. Takiego korka jak świat stary chyba jeszcze nie widziałem. Może tylko przez zawodami MotoGP na wąskiej drodze z centrum Jerez de la Frontera na oddalony o kilka kilometrów tor wyścigowy. Dawno temu, bo przed kilkoma laty Hiszpanie zbudowali szeroką dojazdówkę.
Samochody stoją już na praskiej stronie Wisły. Przy zjeździe w stronę Dworca Zachodniego dzieją się sceny rodem z katastroficznego filmu, kiedy tysiące samochodów gnije w kilometrowych kolejkach uciekając przed tornado, tsunami albo najeźdźcami z Marsa. O, to chyba musiał być mega-dzwon, skoro wszystko zamurowane na betonowo. Ja na dwóch kołach, więc jakoś się przeciskam. Powoli, ale systematycznie do przodu, mijając samochód za samochodem. Kobieta oparta o drzwi swojego Polo krzyczy ze łzami w oczach do komórki – Nie zdążę, nie dam rady. Nie wiem, co się dzieje! Kawałek dalej dwumetrowy osiłek prowadzi dyskusję z palącym papierosa taksówkarzem. Nic nie słychać, ale z ogólnej oceny wynika, że słowna dyskusja za chwile może zamienić się w rozmowę w której podstawowym argumentem będzie wspomniana dwumetrowość i łapa jak bochen chleba.
Po kilkuset metrach okazuje się, że żaden tam dzwon. Nawet drobnego draśnięcia nie było. Wszystkie trzy pasy podstawowej arterii prowadzącej z prawobrzeżnej, północnej części Warszawy do centrum miasta zajęte są przez setki taksówek. Stojących. Na czele peletonu nic się nie dzieje, panowie sprawiają wrażenie, jakby właśnie rozpoczynał się piknik z okazji otwarcia nowego odcinka autostrady A2 do Pruszkowa (otwartego zresztą kilka godzin wcześniej, o czym informują prowizoryczne znaki postawione pół kilometra wcześniej). Tylko grilla i zgrzewki Mocnego brakuje.
Piknik rozrósł się już do tak poważnych rozmiarów, że nie bardzo mam jak się przecisnąć pomiędzy kierowcami, którzy wywalczyli pole position i są gotowi do startu, na razie przechadzając się dookoła swoich maszyn. Przydałyby się umbrella-girls i numery startowe. Grzecznie proszę machając ręką, bo spod kasku i tak nic nie usłyszą. Z lekkim ociąganiem, ale jednak ustępują. Widocznie dwukołowce mają specjalne przywileje. Wrażenie spore, bo teraz pierwszy raz mogę przejechać się po pustej trasie AK. Jakiś kilometr równiutkiego asfaltu, zero ruchu, od razu przypomina mi się jazda po torze w Brnie. Tam miejscami jest nawet 15 metrów szerokości, prawie jak pas startowy. Co z tego, skoro za mną kilka tysięcy zwykłych, Bogu ducha winnych warszawiaków stoi i bezradnie rozkłada ręce.
CO SIĘ STAŁO?
Nic się nie stało. Nic się nie stało według taksówkarzy. Ot, po prostu wpadliśmy na pomysł, żeby postać sobie na środku obwodnicy. W ten sposób na pewno zmusimy ministra Gowina, by zrezygnował z pomysłu likwidacji licencji na prowadzenie taksówki. Czy można wpaść na bardziej idiotyczny pomysł? Długo się nad tym zastanawiałem i nic nie wymyśliłem. Zakładam więc, że na bardziej idiotyczny pomysł nie można było wpaść. No bo co może być bardziej głupiego, niż nadepnięcie na odcisk własnego, potencjalnego klienta? To tak, jakby w ramach protestu przeciwko wprowadzeniu kas fiskalnych w zakładach stomatologicznych, dentyści każdemu pacjentowi przewiercali na wylot jedynki. Albo jakby piloci samolotów na złość pracodawcom rozbijali się kilometr po starcie. Na internetowych forach już wrze od wpisów wściekłych warszawiaków, którzy zaklinają się, że wyciągną z piwnicy rowery i nie wsiądą więcej do taksówki. Jasne, że życie ich zweryfikuje i wcześniej czy później (a raczej wcześniej) wszystko wróci do normy, ale niesmak pozostanie. Długi i śmierdzący.
Nie chcę dyskutować na temat zasadności lub bezzasadności projektu ustawy. Nie znam się, nie czytałem i nie jestem zainteresowany. Ale już forma protestu dotyka mnie bezpośrednio, choć i tak zdecydowanie mniej cierpię z racji braku dwóch z czterech kół, a raczej inaczej mówiąc z racji dwóch kół posiadania. Nie trzeba być jednak znawcą tematu by wiedzieć, że taki sposób manifestowania sprzeciwu nigdy nikomu jeszcze nie pomógł. No bo teraz, Panowie Taksówkarze macie przechlapane nie tylko na samej górze, ale też na dole.
A.